Górnik Zabrze świetnie wszedł w nowy sezon. Dlaczego grają tak dobrze?


Analiza świetnej gry Górnika Zabrze

28 sierpnia 2025 Górnik Zabrze świetnie wszedł w nowy sezon. Dlaczego grają tak dobrze?
Michał Stawarz

Górnik Zabrze od pierwszych kolejek nowego sezonu pokazuje, że nie jest już drużyną grającą tylko „dla oka”. Zespół Michała Gašparika przeszedł wyraźną metamorfozę – z ładnie operującej piłką ekipy stał się solidnie zorganizowaną maszyną do punktowania. To właśnie ta zmiana sprawia, że o Górniku mówi się dziś w całej lidze. Kibice dostrzegają większą dojrzałość w grze, a eksperci chwalą konsekwencję i taktyczną dyscyplinę. W naszym tekście przyjrzymy się najciekawszym fragmentom spotkań zabrzan i wskażemy zawodników, którzy w największym stopniu kształtują oblicze drużyny.


Udostępnij na Udostępnij na

Górnik – GKS Katowice

Derby Śląska zawsze elektryzują kibiców, ale w tym meczu emocje szybko zderzyły się z rzeczywistością boiska. Górnik był po prostu lepszy piłkarsko i 3:0 nie wzięło się z przypadku. Katowice próbowały grać swoje, jednak różnica w jakości była wyraźna i widać to praktycznie w każdej statystyce. Z pozoru można pomyśleć, że było równo. Posiadanie piłki niemal po połowie, jeden i drugi zespół miał fragmenty, w których prowadził grę. Problem w tym, że Górnik wiedział co robić z piłką, a Katowice w większości przypadków rozgrywały daleko od bramki rywala. Field tilt mówi wszystko – ponad dwie trzecie akcji gospodarzy toczyło się na połowie przeciwnika. Do tego dochodzi liczba podań na połowie rywala: 258 do 139. To pokazuje, kto kontrolował teren, a kto cofał się coraz głębiej.

Plan Górnika był jasny. Szeroko rozciągali grę, przerzucali piłkę na skrzydła i kończyli dośrodkowaniem. Było ich aż osiemnaście, ale nie chodziło o ślepe wrzutki, tylko o schemat – najpierw przesunięcie obrony, potem szybkie zagranie w pole karne. Tak też padła jedna z bramek, której autorem był Liseth. Dzięki temu ich sytuacje miały wysoką jakość, co świetnie oddaje statystyka xG: 2.35 do 1.07. Zabrzanie strzelali głównie z pola karnego, Katowice musiały się ratować uderzeniami z dystansu albo z trudnych pozycji.

GKS bez pomysłu

GKS potrafił parę razy założyć pressing. Sześć razy odebrali piłkę wysoko, podczas gdy Górnik tylko dwa. Problem w tym, że na tym się kończyło. Po przechwycie brakowało dokładności, piłka była tracona zbyt szybko i z przewagi nic nie wynikało. To pokazuje różnicę w organizacji. Obie drużyny miały podobne PPDA, więc intensywność pressingu była zbliżona, ale Górnik robił to z głową – czekał, utrzymywał strukturę i nie pozwalał przeciwnikowi łatwo wejść w pole karne. Katowice próbowały agresywniej i przez to częściej zostawiały dziury i miejsce do kontrataków.

Best11scouting

Przebieg meczu najlepiej obrazuje wykres kontroli. Od dwudziestej do siedemdziesiątej minuty Górnik dyktował tempo i właśnie wtedy padły gole. Przy 0:3 Katowice ruszyły odważniej, ale wtedy było już za późno. To klasyczny scenariusz: drużyna przegrywa wysoko, więc rzuca wszystko do przodu, ale wynik jest już poza zasięgiem. Stałe fragmenty też mogły być dla gości ratunkiem. Mieli więcej rzutów rożnych, ale nic z tego nie wynikało. Górnik dobrze się ustawiał, nie pozwalał na czyste strzały i w ten sposób odbierał Katowicom kolejną szansę na złapanie kontaktu. W faulach panowała równowaga, to nie był brutalny mecz, raczej standardowe przerywanie akcji.

Na końcu wszystko sprowadza się do prostych rzeczy. Górnik potrafił przesunąć grę wysoko, regularnie wchodził w pole karne i miał sytuacje, które statystycznie kończą się golami. Katowice odbierali piłkę, ale nie wiedzieli co zrobić dalej. W ataku pozycyjnym grali zbyt chaotycznie, a w kluczowych momentach brakowało im jakości. Dlatego wynik 3:0 jest naturalną konsekwencją, a nie dziełem przypadku.

Górnik – Pogoń Szczecin

Pogoń zaczęła ten mecz z energią i chęcią narzucenia własnych warunków. Przez pierwsze minuty piłka częściej była przy nogach gospodarzy, akcje rozgrywane były cierpliwie i z pomysłem, choć głównie w bezpiecznych sektorach boiska. Statystyki pokazują 52,6% posiadania i aż 195 podań na połowie przeciwnika – liczby, które sugerują przewagę. Problem polegał na tym, że ta przewaga nie przekładała się na realne zagrożenie pod bramką Górnika. Strzały były oddawane z dystansu, kąty stawały się coraz ciaśniejsze, a każde niedokładne podanie odbierało rytm i odwagę.

Best11scouting

Konkrety ponad wszystko

Zabrzanie od początku wyglądali inaczej – spokojni, cierpliwi, jakby dokładnie wiedzieli, kiedy docisnąć pedał gazu. Rozciągali grę na skrzydła, przesuwali obronę Pogoni i czekali na moment, by szybko wprowadzić piłkę w pole karne. Dziesięć dośrodkowań i dziewięć rzutów rożnych nie było dziełem przypadku, tylko elementem świadomego planu. Dzięki temu, choć mieli mniej podań na połowie rywala, ich akcje były o wiele bardziej konkretne. Końcówka pierwszej połowy pokazała jednak, że gospodarze mogli odmienić losy meczu. Pogoń miała wtedy cztery naprawdę groźne sytuacje. Najpierw dwa razy świetnie bronił bramkarz Górnika, później piłka minęła słupek o centymetry, a w kolejnej akcji została wybita z linii bramkowej. Trybuny poderwały się z nadzieją, przez chwilę czuć było, że gol wisi w powietrzu. Gdyby choć jedna z tych prób znalazła drogę do siatki, druga połowa wyglądałaby inaczej. Tymczasem gospodarze schodzili do szatni z poczuciem zmarnowanej szansy, a Górnik z przewagą i spokojem.

Po przerwie obraz gry zmienił się całkowicie. Zabrzanie przejęli inicjatywę i przez kolejne pół godziny dyktowali warunki. To właśnie w tym okresie padły gole, które ustawiły mecz i ostatecznie odebrały Pogoni nadzieję. Statystyki xG są mylące – 2.64 dla gospodarzy i 2.17 dla gości – bo to Zabrze atakowało z miejsc, z których gole zwykle padają. Pogoń musiała ratować się trudnymi strzałami, które tylko powiększały licznik, a nie zmieniały wyniku. A Górnik? Konsekwentnie robił to co miał zaplanowane. Raz, po raz posyłał prostopadle piłki za obronę, odbierał wysoko futbolówkę, czym tłamsił Pogoń.

Best11scouting

Szczecinianie próbowali pressingu, siedem razy odzyskiwali piłkę wysoko, ale brakowało dalszego pomysłu. Strata następowała po kilku sekundach i cały wysiłek szedł na marne. Górnik podchodził do tego inaczej – tylko jeden wysoki odbiór, za to perfekcyjna organizacja i brak dziur w ustawieniu. To różnica między drużyną, która biega, a drużyną, która wie, gdzie biegać.

Górnik – Lech Poznań

Ten mecz w Poznaniu miał w sobie wszystko, co w piłce ligowej najważniejsze: emocje, intensywność i wyraźny kontrast pomiędzy drużyną poukładaną a tą, która dopiero szuka swojej tożsamości. Już od pierwszych minut było jasne, że Lech czuje się pewnie we własnym domu. Gracze spokojnie operowali piłką, potrafili przenosić ciężar gry z jednej strony boiska na drugą i w odpowiednich momentach przyspieszać akcję. Górnik natomiast wyglądał tak, jakby przyjechał do Poznania z planem, który na papierze mógł się sprawdzać, ale w praktyce rozsypywał się pod pierwszą poważniejszą presją.

Najlepiej widać to było w momentach, kiedy zabrzanie próbowali podejść wyżej i odebrać piłkę. Teoretycznie pressing miał sens, bo ustawiali się agresywnie i zamykali Lecha pod linią boczną. W praktyce wyglądało to tak, że wystarczyły dwa, czasem trzy dokładne podania i gospodarze wychodzili spod presji z łatwością, która musiała frustrować rywali. Widać było różnicę w jakości organizacji gry. Lech po odbiorze wiedział, co ma robić i gdzie ma biec piłka. Górnik natomiast, gdy już udało mu się odzyskać futbolówkę, gubił ją po kilku sekundach, bo brakowało dokładności i pomysłu na kontynuację.

Weronika Pospiech

Statystyki tylko podkreślają tę różnicę. Lech miał 55,4 procent posiadania piłki, a jeszcze mocniej działa na wyobraźnię field tilt, czyli to, ile czasu gra toczy się na połowie przeciwnika. Tutaj gospodarze wygrali 55,8 do 44,2 i ten obraz był widoczny gołym okiem – większość meczu Górnik bronił, cofnięty blisko własnego pola karnego. Do tego dochodzi liczba podań w ofensywnej połowie: 225 do 175. To nie są tylko suche liczby, one opowiadają historię o tym, kto kontrolował przestrzeń, a kto jedynie reagował.

***

Wynik expected goals mówi równie wiele – 1.94 do 1.12. Lech stwarzał sobie sytuacje, które statystycznie kończą się bramką, a Górnik musiał szukać szczęścia w trudniejszych uderzeniach. Co ciekawe, goście byli bardzo aktywni na skrzydłach. Aż 21 dośrodkowań i osiem rzutów rożnych to spora liczba, ale gdy spojrzeć na jakość tych akcji, widać brak konsekwencji i konkretu. To wyglądało raczej jak desperackie próby, a nie jak zaplanowany sposób rozbijania obrony.

Obrona nie miała najlepszego dnia

Największym problemem Górnika była jednak gra defensywna. Momentami wyglądało to tak, jakby drużyna broniła w kawałkach, bez wspólnej struktury. Środek pola bywał dziurawy, a linia obrony zbyt łatwo dawała się rozciągać. Lech wchodził środkiem boiska bez większego problemu, co przy tak klasowym rywalu zawsze kończy się stratami. Zabrzanie próbowali kompensować braki intensywnością, ale to tylko pogłębiało kłopoty, bo im agresywniej wychodzili, tym łatwiej Lech znajdował wolne przestrzenie.

Best11scouting

Sam przebieg meczu miał swoją dramaturgię. Wykres kontroli pokazuje, że Lech prowadził grę od samego początku, ale w kilku momentach Górnik próbował się odgryzać. Zwłaszcza w drugiej połowie, gdy musieli gonić wynik, mieli swoje fragmenty z piłką, lecz nie potrafili przekuć tego na klarowne okazje. Lech natomiast nie grał huraganowo, tylko spokojnie, konsekwentnie, jak zespół, który ma świadomość własnej przewagi i nie potrzebuje nerwowych ruchów. Atmosfera na stadionie dopełniała obrazu. Kibice Lecha czuli, że ich drużyna ma ten mecz pod kontrolą, więc doping był bardziej pewnym wsparciem niż nerwowym wołaniem o ratunek. Widać było zaufanie trybun do zespołu. Górnik, choć miał swoje chwile, nie potrafił narzucić rytmu ani na boisku, ani poza nim.

Końcowy rezultat 2:1 oddaje różnicę klas, choć można odnieść wrażenie, że gdyby Lech był jeszcze bardziej bezwzględny, wynik mógłby być wyższy.

Mały kącik statystyczny

Górnik Zabrze to:

  • 2. drużyna w lidze pod względem oddawanych strzałów na mecz (17.67)
  • 3 drużyna w lidze pod względem xG z otwartej gry (1.73)
  • 2. drużyna w lidze pod względem kontroli i dominacji w meczu (151.14)
  • 6. miejsce pod względem podań w polu karnym (14.83)
  • 3. drużyna w lidze pod względem doprowadzenia przeciwnika do możliwości strzelenia gola (0.67)
Best11scouting

Kto reżyseruje grę?

Przed poznaniem nazwisk zawodników, którzy nadają tempo grze Górnika należy powiedzieć, że przedstawione poniżej wykresy i statystyki mogą wyglądać dziwnie. Głównie ze względu na wczesny etap rozgrywek ekstraklasy.

Lukas Ambros

Lukáš Ambros to zawodnik, który po 393 minutach w barwach Górnika Zabrze daje się poznać jako środkowy pomocnik o bardzo wyraźnym profilu. Ma 21 lat i choć statystyki nie pokazują jeszcze bezpośredniego wpływu na gole, jego rola na boisku jest jasna i wartościowa – to piłkarz, który kontroluje posiadanie, porządkuje rozegranie i nadaje drużynie rytm.

Największą siłą Ambrosa są podania. Skuteczność krótkich i średnich podań utrzymuje się na poziomie blisko 90%, a długich aż 75%. To pokazuje, że nie tylko gra bezpiecznie, ale też potrafi zmieniać stronę ataku czy otwierać przestrzeń dłuższym zagraniem. Co istotne, jego liczby w kategorii „smart passes” i asyst drugiego stopnia sugerują, że często uczestniczy w akcjach prowadzących do sytuacji bramkowych, choć sam rzadko je kończy. Ambros jest więc idealnym łącznikiem – piłkarzem, który zaczyna i rozwija atak, ale oddaje ciężar finalizacji innym. Drugim filarem jego gry są pojedynki w powietrzu. Wygrane starcia główkowe na poziomie ponad 70% to świetny wynik, szczególnie dla pomocnika. Dzięki temu Górnik zyskuje zawodnika pewnego zarówno przy stałych fragmentach, jak i w walce o drugie piłki w środku pola. W tym aspekcie Ambros daje drużynie przewagę, której nie pokazują bramki czy asysty, ale która regularnie przekłada się na stabilność w grze.

Defensywa jest jego słabszą stroną

Słabszą stroną pozostaje defensywa w klasycznym rozumieniu – odbiory i przechwyty na tle ligi są przeciętne, co pokazuje, że Ambros nie jest typem agresywnego „ball-winnera”. Raczej ustawia się dobrze, zamyka linie podań i zbiera drugie piłki niż rzuca się do ostrych doskoków. Podobnie w ofensywie – nie daje drużynie dryblingów, rajdów z piłką czy strzałów. Jego wkład kończy się zwykle na pre-asystach i podaniach otwierających. W polu karnym rywala praktycznie go nie ma: kontaktów w „szesnastce” ma mało, npxG bliskie zera, a skuteczność strzałów wyraźnie odstaje.

Best11scouting

Ambros to więc piłkarz, którego najlepiej wykorzystać w roli „ósemki” w systemie z trójką środkowych pomocników albo jako partnera bardziej defensywnego gracza w duecie. Daje spokój w rozegraniu, umie przenieść ciężar gry, świetnie radzi sobie w powietrzu i zapewnia płynność przejścia z obrony do ataku. Potrzebuje jednak obok siebie zarówno kogoś bardziej destrukcyjnego, kto odciąży go w defensywie, jak i partnera o profilu dynamicznej „ósemki”, który dołoży wejścia w pole karne i ciągnięcie piłki do przodu.

Erik Janža

Erik Janža, kapitan Górnika Zabrze, po 579 minutach rozegranych w sezonie 25/26 pokazuje bardzo wyraźny profil bocznego obrońcy. 32-letni Słoweniec to nie jest typ zawodnika, który dominuje w pojedynkach fizycznych czy agresywnie broni wysoko – jego statystyki defensywne (liczba odbiorów, przechwytów czy bloków) wypadają poniżej średniej ligowej, a skuteczność w powietrzu to zaledwie 40%. Z drugiej strony znakomicie broni w bezpośrednich sytuacjach 1 na 1 – wygrane 71% pojedynków defensywnych to wynik, który plasuje go w czołówce Ekstraklasy. To sugeruje, że Janža nie jest graczem „na wolumen” defensywnych akcji, ale raczej na jakość i dobrą pozycję. Gdy rywal podejmuje próbę dryblingu czy bezpośredniego starcia, rzadko wychodzi z niego zwycięsko.

Znacznie mocniej widać jednak jego wartość w grze do przodu. Janža to przede wszystkim boczny obrońca, który napędza ofensywę drużyny. Średnio ponad 11 progresywnych podań i blisko 12 progresywnych „wjazdów” z piłką na 90 minut to liczby z najwyższej półki w Ekstraklasie, a dodatkowo notuje 100% skuteczności dryblingów. To pokazuje, że potrafi przenieść ciężar gry i dać drużynie wyjście spod pressingu. Zdecydowanie częściej progresuje piłkę podaniem niż samym prowadzeniem, co dobrze oddaje jego profil: nie jest dynamicznym wahadłowym, który sam wygrywa metry sprintem z piłką, ale inteligentnym rozgrywającym z boku boiska, który umie wybrać i wykonać właściwe zagranie.

Best11scouting

Jego aktywność ofensywna przekłada się na liczby. Prawie 5 dośrodkowań na 90 minut, solidny procent udanych wrzutek, a także konkretne liczby w „assists & second/third assists” oraz expected assists sprawiają, że Janža daje realne zagrożenie z lewej flanki. To zawodnik, który nie tylko dorzuca, ale też potrafi stworzyć akcję w półprzestrzeni – podaniem na bok, przerzutem czy dokładnym dograniem w pole karne.

Patrik Hellebrand

Patrik Hellebrand to profil bardzo nietypowy jak na defensywnego pomocnika. Jego liczby pokazują wyraźnie, że największą wartość daje w rozegraniu, a nie w klasycznym odbiorze piłki. Blisko 95% skuteczności podań krótkich i średnich, do tego prawie 80% przy dłuższych zagraniach – to wyniki z absolutnej czołówki ligi. Widać, że Hellebrand świetnie nadaje rytm grze i nie boi się odpowiedzialności w budowaniu ataku.

Best11scouting

W defensywie wygląda to skromniej. Liczby odbiorów, przechwytów czy skuteczność w powietrzu są poniżej średniej ligowej. Ale kiedy ma piłkę przy nodze, potrafi bardzo dużo – 100% skuteczności dryblingów (choć przy małej próbie), sporo progresywnych podań i prowadzeń piłki. On raczej omija pressing rywala, niż wchodzi w fizyczne starcia. Jeśli chodzi o zagrożenie pod bramką, to tu też widać wyraźne ograniczenia. Strzałów mało, expected goals praktycznie zerowe, asysty i kluczowe podania też w dolnych procentylach.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze